Historia Ani i Marcina, którzy posiadają mieszkanie na kredyt hipoteczny, a myślą o domu

Historia Ani i Marcina, którzy posiadają mieszkanie na kredyt hipoteczny, a myślą o domu

TF: Cześć Marcin. Dziękujemy, że zgodziłeś się z nami porozmawiać o swoich doświadczeniach i podjętych decyzjach odnośnie kredytu hipotecznego, który niedawno uruchomiliście.

Marcin: Przepraszam, że jestem sam, nie z Anią, jak pierwotnie się umawialiśmy. Przy trójce dzieci dzieją się nieplanowane rzeczy i skończyło się na tym, że musiała zostać w domu. Pozdrawia Was serdecznie i trzyma za nas kciuki. Postaram się godnie nas prezentować (śmiech).

TF: Doskonale to rozumiemy. U nas co prawda przy jednym dziecku, ale już nauczyliśmy się, że z planami bywa różnie. Elastyczność i … na pewno cierpliwość to słowa klucze (śmiech).

Marcin: Potwierdzam.

TF: Opowiesz nam coś więcej o swoim kredycie?

Marcin: Jasne. To nasz drugi kredyt hipoteczny, więc już wiedziałem, czego się spodziewać. Pierwszy zaciągnęliśmy na początku 2009 roku na zakup mieszkania. Nie miałem wówczas bladego pojęcia o kredytach. Zawsze wydawało mi się, że w każdym banku oferty są podobne. Tak jak to jest z lokatami na przykład. Różnice, moim zdaniem, są niewielkie. Poszliśmy więc do naszego banku, doradca zbadał zdolność, powiedział, jakie dokumenty dostarczyć i po jakimś czasie kredyt uruchomiliśmy. Jakoś szczególnie się w ten temat nie wgłębiałem. Dostaliśmy standardową ofertę na 30 lat, w ratach równych i co miesiąc spłacamy naliczoną ratę.

TF: Skąd wziął się pomysł na zaciągnięcie drugiego kredytu?

Marcin: Pomysł zrodził się z potrzeby zamiany mieszkania na coś większego. Nasza rodzina znacznie się powiększyła przez te lata, więc metraż naszego mieszkania zaczął nam doskwierać. Brak ogrodu, przestrzeni dla dzieci na dworze. Wyjścia na plac zabaw z trójką rozbieganych maluchów to nie lada wyczyn. Zaczęliśmy więc myśleć o domu. W pewnym momencie stanęliśmy przed dylematem czy sprzedać mieszkanie i nadwyżkę przeznaczyć na zakup domu czy jednak zaciągnąć drugi kredyt, a mieszkanie wynająć i pieniądze z wynajmu przeznaczyć na spłatę pierwszego kredytu.

TF: Pamiętam te Wasze wahania. Pamiętam też, że wspólnie przeliczaliśmy, co Wam się bardziej opłaca patrząc na aktualną sytuację na rynku nieruchomości.

Marcin: Tak – mieliśmy naprawdę zagwozdkę, co z tym fantem zrobić. Z naszych wspólnych wyliczeń wyszło, że sprzedaż mieszkania, spłata kredytu i wykorzystanie pozostałych środków jako wkład własny przy nowej transakcji byłaby dla nas tańszą opcją. Nie pamiętam dokładnie liczb, ale mówiły jednoznacznie, że jest to bardziej opłacalne. Poza tym jest też pewne ryzyko – dwa kredyty hipoteczne na głowie. Jeśli przez jakiś czas nie znajdziemy najemcy mieszkania, będzie trzeba zapłacić dwie raty.

TF: Summa summarum, zdecydowaliście się na dwa kredyty. Co Was przekonało?

Marcin: Podeszliśmy do tego bardziej pragmatycznie. Mamy trójkę dzieci – chcielibyśmy im w przyszłości przekazać mieszkanie na start w dorosłe życie. Po drugie, jesteśmy w życiu optymistami i zawsze patrzymy na szklankę do połowy pełną. Jeśli okaże się, że wynajem nieruchomości nie będzie przebiegać gładko, zawsze możemy to mieszkanie sprzedać. Wyliczyliśmy też, że w przypadku naszego mieszkania, a jest to mieszkanie trzypokojowe, warto nam wynajmować pokoje, niż całe mieszkanie. Na tym rozwiązaniu zarobimy więcej. I to chcemy zrobić.

TF: Wspomniałeś na początku, że pierwszy kredyt zaciągnęliście na 30 lat w ratach równych. Jak to wyglądało w przypadku kredytu hipotecznego?

Marcin: Tu byliśmy już mądrzejsi i zdecydowanie bardziej zorientowani w temacie. Na spotkaniu porównaliśmy chyba z 10 różnych opcji i ostatecznie postawiliśmy na kredyt na 20 lat, z tym że również w ratach równych. Zależało nam na tym, aby kredyt był względnie jak najtańszy, jednak komfort stałej raty był dla nas istotny i bardziej przewidywalny. I to, co mnie najbardziej zaskoczyło – kredyt uruchomiliśmy w banku, którego znałem jedynie z nazwy i sam bym go raczej nie odwiedził.

TF: Na kiedy planujecie przeprowadzkę?

Marcin: Jak dobrze pójdzie Boże Narodzenie powinniśmy już spędzać w nowym domu. Choć znajomi gaszą nasz entuzjazm i uprzedzają, że na pewno się przesunie przynajmniej o miesiąc, dwa, może nawet o trzy miesiące. Są doświadczeni, można im wierzyć. Choć my wolimy trzymać się swojej wersji (śmiech). W każdym razie, praca wre.

TF: Tradycyjnie, chcielibyśmy Cię zapytać o jakieś wskazówki dla przyszłych kredytobiorców. Czy przychodzą Ci do głowy jakieś rady, z których mogliby skorzystać inni?

Marcin: Hmmm, to trudne pytanie. Przyglądając się naszej historii i bazując na zdobytym doświadczeniu, na pewno warto rozważyć różne opcje, nawet te mniej popularne jak np. kredyt na 20 lat. Myślę też, że warto być otwartym na wszystkie banki, które takie kredyty hipoteczne udzielają. Różnice w ofertach są bardzo duże. Ja żałuję, że za pierwszym razem, jak braliśmy kredyt, nie rozejrzałem się szerzej, nie porównałem ofert. Być może mogliśmy dostać wówczas tańszy kredyt. Po prostu nie byłem świadomy, więc pozostaje mi wyczulać innych (śmiech).

TF: Marcin, dziękujemy za przyjemne popołudnie i ciekawą rozmową. Po takich słowach jak dziś padły z Twoich ust, tym bardziej wiemy, że budowanie świadomości z zakresu kredytów to nasz cel. Pozdrowienia dla Ani i dzieciaków.

Marcin: Na pewno pozdrowię.

UDOSTĘPNIJ